Poeta nielekkie ma życie. Są jednak poeci, którym piękniej świeci słońce, bo ludzie czytają ich wiersze i chętnie kupują tomiki z ich poezją. Takim poetą jest Norweg z dalekiej Północy, Helge Stangnes.
Wczoraj, 6 listopada, 84 urodziny obchodził popularny norweski poeta Helge Stangnes.
Helge jest autorem czterech tomów wierszy, które w pięciomilionowej Norwegii sprzedano w ilości aż 33.000 egzemplarzy.
Senja to jedna z najpiękniejszych północnych wysp Norwegii. Właśnie stąd pochodzi Helge. Dlatego nikogo nie zdziwi, że wiele swoich wierszy poświęca właśnie Senji. Kamieniom, które obmywa chłodna morska woda, starej nordyckiej łodzi, leniwie polegującej na skalistym brzegu albo rybakowi, któremu już nie chce się łowić ryb.

Helge Stangnes pisze w swoim rodzimym dialekcie (tym z Senji), a pisze głównie o człowieku i przyrodzie. Jego wiersze pełne są zachwycających północnonorweskich widoków, czasem tętnią humorem, innym razem są bardzo liryczne, wzruszające.
Wiersze zebrane
Wiersze Helgego Stangnesa ukazały się w zbiorach: Lys langs en fjord, Landet og lyset, Frø i vind, Vintersang. Gdy ich nakład się wyczerpał, na rynku pojawiło się wydanie z wierszami zebranymi: Samla dikt.
Niezwykła popularność tej poezji bierze się z jej melodyjności, a drugiej z prostoty. Helge potrafi uchwycić piękno w paru słowach. Ma wyjątkowy dar obserwacji i w kilku zgrabnych strofach z iskrzącym dowcipem pokazuje ludzkie słabości. Albo ludzką siłę. Wiele z tych wuerszy aż prosi się o muzykę.
Ballady
Melodyjność poezji Helgego sprawia, że wielu znanych artystów tak chętnie sięga po te strofy, by je wyśpiewać. Tak jak ballada pt. „Vise Ved Vintersolkverv” w cudownym wykonaniu zespołu Hekla Stålstrenga.
Helge Stangnes z zawodu jest nauczycielem. Ucząc, przepracował trzydzieści lat, w tym także jako wykładowca na uniwersytecie UiT w Tromsø. Pierwszy jego tomik z poezją ukazał się w 1993 r.
Oto jeden z jego wierszy w moim przekładzie.
PROTEST Helge Stangnes (w przekładzie Magdaleny Wytrębowicz) Cóż to za dureń na pomysł wpadł taki, by edredony, te łagodne ptaki, tak ufne i wdzięczne, co z ręki by jadły, bezdusznie ustrzelić. Niech to wszyscy diabli! Milszego ptaszyska nie znajdziesz we fiordach, ty zaś imię zhańbisz, uczestnicząc w mordach. Bądźże roztropny, człowieku, błagamy! My tu, na Północy, o przyjaciół dbamy. Naszym jest zadaniem kaczki te ochronić, krwawą norkę, lisa czy kruka przegonić. To jaj złodzieje, drapieżcy okrutni, jak wy, goście z Południa, krwi żądni i butni. Ja, z Północy Norweg, ostro protestuję, bo do miękkopióra wielką tkliwość czuję. A skoro cię kuszą trofea, mamona, Ustrzel choćby muchę, lecz nie edredona!

A ja jestem po prostu szczęściarą. Blisko rok mieszkałam w domu państwa Stangnesów przy ulicy Borówkowej w Tromsø (możesz o tym przeczytać w artykule Krótka historia pewnego wyjazdu). Przyjechałam na daleką północ Norwegii, by studiować norweski. I co się wydarzyło?
Trafiłam pod skrzydła jednego z najpopularniejszych poetów północnej Norwegii!
Trudno sobie wyobrazić, ile wieczorów spędziliśmy na rozmowach o języku, o dialektach norweskich, o tym, co i w jaki sposób powiedzieć, by w kilku słowach wyrazić najpiękniejsze. I najważniejsze.
Może stąd wzięło się właśnie moje pisanie?
Zdjęcie główne: fot. Sissel Eriksen
Tu znajdziesz kilka spośród moich opowiadań: Nie tędy droga, Biały domek, Zaginiony.
Najnowsze komentarze