Na początku czuł lekką irytację. Jak odchudzić plaster sera?
To pytanie nie dawało mu spokoju. Setki razy ściskał w dłoni kuchenny nóź, wbijał długie ostrze w twardą, choć klejącą się kostkę, mocno naciskał i…
Odczuwał tylko ból palców. Drugą ręką dociskał ostrze, aż po wewnętrznej stronie dłoni pojawiało się wgniecenie i długa czerwona pręga.
Uff. W końcu się udało. Tyle że… Zmarszczył czoło, łypnął na gruby pokrzywiony plaster sera, który smętnie opadł na drewniany blat stołu. To marnotrawstwo. Plastry nie mogą być takie grube! Przecież trzeba oszczędzać. Musi kroić cieniej!
Ileż on się naprzeklinał, nazłościł, nautyskiwał. Któregoś dnia wreszcie tak się zirytował, że syknął przez zęby:
– Nie no, mam tego serdecznie dość!
Mam tego dość!
Tak zapewne musiał myśleć Thor Bjørklund, kiedy w 1925 roku po raz setny kroił swój ulubiony żółty ser. Zamieszkały w Lillehammer norweski stolarz był mistrzem w swoim fachu. Ale sławę zdobył nie dzięki wykonywanym przez siebie meblom, ale właśnie za sprawą niewielkiego kuchennego wynalazku. Była nią łopatka do sera.

Jak oszczędzać na jedzeniu
W tamtych czasach, w latach międzywojennych, Norwegia cierpiała dojmującą biedę. Ludność oszczędzała na czym się dało, szczególnie na jedzeniu. Bjørklund zaczął się zastanawiać, jak odchudzić zbyt grube plastry sera. Wreszcie wpadł więc na pomysł, że mógłby wykonać nóż, który kroiłby cieńsze plastry sera. Bo ser już wtedy często trafiał na norweskie stoły (więcej o tradycjach kuchni norweskiej możesz przeczytać tutaj).
Nie ma to jak wyobraźnia
Na co dzień w warsztacie stolarskim posługiwał się heblem. Nic zatem dziwnego, że jego wyobraźnia od razu podsunęła mu to narzędzie. Następnego dnia zabrał się do roboty. Długi czas mocno się głowił, szkicował i mierzył. Potem zaczął wykrawać, przycinać, szlifować, heblować, sklejać…

I tak powstał ostehøvel czyli dosłownie – hebel do sera – bo tak po norwesku nazywa się niezastąpiona do dziś łopatka do sera.
Patent norweskiego stolarza
Nadszedł dzień 27 lutego 1925 roku. Thor Bjørklund udał się do biura patentowego i opatentował pierwszą w Norwegii łopatkę do sera. Wkrótce też założył firmę o nazwie Thor Bjørklund og Sønner AS, a niespełna dwa lata później jego wynalazek trafił na linię produkcyjną własnej fabryki.
Stolarz z Lillehammer całkiem sprytnie obmyślił swój produkt: łopatka do sera, a właściwie nóż, idealnie cienko kroiła i twarde sery żółte, i tradycyjny, znacznie miększy norweski brunost – brązowy ser.

Tu wyrzucaj nóż do sera!
Norweski wynalazek bardzo szybko zdobył popularność w całym kraju. Jednak nie wszyscy byli nim zachwyceni. Duże mleczarnie i mniejsi producenci serów zaczęli obawiać się o to, że sprzedaż i spożycie ich produktów radykalnie spadnie. Dlatego Krajowa Centrala Mleczarska (Norske Meieriers Salgssentral) przeprowadziła spektakularną kampanię. Zaczęła nakłaniać ludzi, by bojkotowali wynalazek. Producentów serów zachęcała z kolei, by w całym kraju rozwieszali torby z napisem: Tu wyrzucaj nóż do sera!
Mimo tych zabiegów łopatka do sera rozpowszechniła się wkrótce w całej Skandynawii, a obecnie używa się jej praktycznie na całym świecie. I choć od 1925 roku minęło blisko sto lat, a produkt wielokrotnie udoskonalano, to założenia produkcji wciąż pozostają te same.
Przedsiębiorstwo Thor Bjørklund og Sønner AS od początku swojego istnienia sprzedało ponad 60 milionów łopatek do sera. Tymczasem już w 1942 r. ochrona patentowa dla firmy Bjørklund zakończyła się i wówczas do ich produkcji mogli włączyć się inni przedsiębiorcy, min. Fiskars czy Brabantia.

Bjørklund na zakręcie
W 2009 r. firmę Thor Bjørklund og Sønner AS dotknął kryzys, który skończył się jej bankructwem. Ostatecznie jednak fabrykę przejęło Gudbrandsdal Industrier AS i produkcja ruszyła na nowo pełną parą.
Dzisiaj łopatki do sera według norweskiego patentu pojawiają się na rynkach całego świata, choć często pod innymi markami. Ta pierwsza norweska – Bjørklund – ale już po właścicielskich zmianach, nadal ma w Norwegii znaczącą pozycję. I wciąż jest jedynym norweskim producentem łopatek do sera.
Norweg czy Szwed?
Niekiedy Szwedzi spierają się z Norwegami o to, czy to nie przypadkiem oni wymyślili genialną łopatkę do krojenia sera, ale wobec twardych historycznych faktów muszą dać za wygraną. Sława bez dwóch zdań należy się norweskiemu stolarzowi.
Największa na świecie łopatka do sera
Wyobraź sobie, że Norwegowie do tego stopnia cenią wynalazek rodaka, że nawet wznieśli jej pomnik. W norweskim Ringebu, w miejscowości, gdzie znajduje się fabryka Bjørklund, na jednym ze skrzyżowań stanęła największa na świecie łopatka do sera. Ma aż 7,7 m wysokości, dzięki czemu trafiła do Księgi Guinnessa. W dodatku na całe przedsięwzięcie musiał wyrazić zgodę Zarząd Dróg.
Ps. Jeśli chcesz ją zobaczyć na własne oczy, to wybierz się do Ringebu.
A czy u Ciebie w domu jest ten norweski wynalazek?
Oczywiście, że jest u mnie łopatka do sera. Przywieziona dawno temu z Norwegii. Z rączką w kwiaty.
Moja norweska po dwudziestu dwóch latach się rozsypała… 🙂
Nigdy sama nie weszłabym na bloga o takiej tematyce, ale dzięki Hakerkom przeczytałam bardzo ciekawy opis. Świetnie napisane!
Miło mi to słyszeć!
Przeczytałam to z wielką ciekawością 🙂 dzięki za miły przerywnik w pracy!
Bardzo mi miło! A ja już pracuję nad kolejnym przerywnikiem