Jak to miło czasami powłóczyć się bez celu, westchnął i rozejrzał się dokoła. W powietrzu unosił się cytrynowy zapach szałwii, a jemu wierciło od tego w nosie. Zatrzymał się na niewielkim pagórku, miał stąd widok na obsypaną makami łąkę. Dalej, wzdłuż drogi, ciągnął się nieduży brzozowy zagajnik, zza niego wyłaniały się zbolałe starością dachy wiejskich domów. 🏡

Fiu, fiu, jaka ładna! – pomyślał, zauważywszy na drodze smukłą czarnulę. Zmierzała w stronę wsi, a on wlepił w nią oczy. Poruszała się z niezwykłą miękkością, długie nogi stawiała lekko, niemal płynęła nad ziemią. Poczeka tu chwilę, a potem ruszy za nią. Lepiej, żeby go nie widziała, bo mogłaby się wystraszyć. 😳

Odczekał i zaraz poszedł jej śladem, ale zniknęła za kępą rozrośniętego polnego klonu. Czyżby skręciła w tę wąską dróżkę, która prowadzi lekko pod górę? Tak. A tam na szczycie stoi jakiś opuszczony dom. W oknach brak firanek, furtka otwarta na oścież. O, jest i buda, ale pusta. Na szczęście ani śladu psa. Lepiej być nie mogło, bo tych bestii nie znosi. 

Zatrzymał się w pewnej odległości i bacznie ją obserwował. 👀 Dostojnym krokiem skierowała się do drzwi, minęła je, stanęła przy drabinie na skraju domu. 

Ale cóż to? Nie wierzył własnym oczom. Zaczęła wspinać się na górę. O, on tego tak nie zostawi. 🌞 Gdy znowu zniknęła mu z pola widzenia, w kilka chwil znalazł się przy drabinie i też zaczął wchodzić na górę. Srodze się przy tym zasapał i myślał z zawstydzeniem, z jaką ona lekkością wspięła się na sam szczyt.

W końcu i jemu się to udało. Stanął na szerokiej kalenicy.

Jaki komfort, niczym chodnik we wsi. I jaki piękny widok, rozmarzył się, powiódł dokoła spojrzeniem. 🌾🌿🌸 A potem, gdy czarnula przycupnęła za ozdobnym kominem, szelmowsko łypnął w jej stronę. 

– Miau… – szepnął, a ona zmrużyła zielone oczy, zwiesiła puszysty ogon i leniwie poruszała jego końcem.

– Chyba jej się podobam. 😽

Zagadka prawie rozwiązana

Teraz już poznałaś/-eś tajemnicę. Ciekawe, jak szybko udało Ci się odgadnąć, kim jest długonoga piękność? Nowelka o uroczej czarnuli, która wędruje swoimi ścieżkami to miniatura prozatorska pewnego adiunkta Instytutu Informatyki Politechniki Warszawskiej. I nie jedyna, którą znajdziesz w książce pełnej humoru pt. „O sagofilach i książkolubach słów kilka…”. To w sam raz książka na podarek. Na urodziny, imieniny albo Dzień Matki.

Nieskromnie dodam, że autorka tego bloga też ma w niej swój pisarski udział. Ale tyle frajdy, ile przyniesie CI bajeczny dowcip Anny Domaszewskiej, w dodatku suto okraszony jej rysunkiem, gdzie indziej szybko nie doświadczysz.

To książka, która cieszy oko i raduje serce. Na pewno sprawi radość mamie. I to niezależnie od wieku. A czy Ty masz już prezent dla swojej mamy na Dzień Matki?

Eleganckie wydanie, pyszny humor rysunkowy i króciutkie nowelki z zaskakującym zakończeniem rozbawią każdą kobietę lubiącą humor.

A może chcesz książkę z autografami Autorów?

Jeśli chcesz książkę z osobistą dedykacją Autorów tj. ilustratorki Anny Domaszewskiej oraz Magdaleny I Jacka Wytrębowiczów, złóż zamówienie na tej stronie, a książkę dostarczymy do wybranego przez Ciebie paczkomatu. I koniecznie daj mi znać na ten adres: m.wytrebowicz@smakinorwegii.pl, pisząc CHCĘ OSOBISTĄ DEDYKACJĘ.