Łosoś marynowany czyli gravlaks to wykwintna skandynawska przystawka z surowego łososia. Prosta w wykonaniu, sprawdzi się na świątecznym lub urodzinowym stole. Chcesz zachwycić gości? Do dzieła!

Może jesteś miłośnikiem potraw z ryb albo sushi? W takim razie na pewno z niecierpliwością oczekujesz Bożego Narodzenia, bo przecież u nas ryby królują na świątecznym stole. A ja proponuję dostawić na polski wigilijny stół coś wyjątkowego. Oczywiście rodem z Norwegii. Marynowany łosoś gravlax. Tę przystawkę można przygotować samodzielnie bez najmniejszego trudu, a przy tym zrobić na gościach wrażenie.

Łosoś marynowany czyli gravlax to wyjątkowo eleganckie i smaczne carpaccio z surowego łososia. Do marynaty potrzebne będą tylko sól, cukier i koperek. Marynowanie w soli i cukrze to jeden ze sposobów konserwowania ryb i mięs, który Norwegowie stosują od setek lat w swojej tradycyjnej kuchni. A gravlax zrobiony w domu jest smaczniejszy, zresztą takiego nie kupisz w żadnym sklepie.

Zakopany” łosoś 😂

W średniowieczu rybacy z Północy wypracowali doskonałe metody konserwacji ryb i mięs poprzez solenie i suszenie. Ryby, np. łososia po obsoleniu odkładano do dojrzewania w nadmorskim piasku czyli po prostu zakopywano na kilka dni. Stąd nazwa gravlaks (to poprawna norweska pisownia; w wersji szwedzkiej piszemy gravlax i ta pisownia przyjęła się tez w Polsce). B „grave” znaczy po norwesku „kopać”, „zakopać”.

O tym, jak dramatycznie trudny był los rybaków znad norweskich fiordów w przeszłości możesz się wiele dowiedzieć, sięgając po norweską sagę CÓRKA MORZA napisaną przez Trine Angelsen. Jej akcja toczy się w przepięknym rejonie wysp Lofotów. Gdyby zaś nadarzyła Ci się okazja, by się tam wybrać, gorąco polecam wyruszyć na Lofoty z Apetyt na Świat.

Oryginalny przepis na gravlax

Skoro Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami, czas działać. W polskiej tradycji na światecznym stole ryby zajmują szczególne miejsce. Dlatego marynowany łosoś gravlax świetnie się tu odnajdzie. Podany na Wigilię lub jako przystawka podczas rodzinnego obiadu w pierwszy czy drugi dzień Świąt zrobi wrażenie.

Wykonanie gravlaksa zajmie nie więcej jak kwadrans. Na marynowanie trzeba jednak przeznaczyć minimum 24, a lepiej do 36 godzin. Ale to wszystko. Efekt? Niebo w gębie, zwłaszcza dla miłośników wszelkich dań rybnych (na przykład norweskich kotletów fiskekaker) i sushi.

Gravlax – jak się do tego zabrać?

Potrzebujesz:

  • surowy filet z łososia ok 1 kg (z dobrego źródła)
  • ok. 1/2 szklanki soli
  • ok. 1/2 szklanki cukru
  • 1 duży pęczek koperku – do posiekania (ok 4-5 łyżek)

Przygotowanie i marynowanie

Zmieszaj sól, cukier i posiekany koperek. Filet przetnij na pół (w poprzek, nie wzdłuż). W podłużnej misce lub plastikowym pojemniku ułóż jedną część skórą do dołu i obsyp filet połową zasypki. Następnie ułóż na niego drugą część – tym razem skórą do góry (czyli mięsko do mięska) i obsyp resztą zasypki. Ew. podsyp ją też pod spód. Możesz łososia z góry skropić odrobiną koniaku.

Przykryj folią i wstaw do lodówki na minimum jedną, a lepiej  dwie-trzy doby. Po tym czasie już możesz się dobierać do tych pyszności.

Wyjmij filet z lodówki. Zauważysz, że słodko-słona zasypka rozpuściła się, i tak właśnie miało być. Teraz filet oczyść nozem z pozostałej soli/cukru i ew. nadmiaru kopru, ułóż na stolnicy i dużym, ostrym nożem zacznij kroić łososia w cienkie ukośne plastry.  

Dobra rada: Po 2-3 dobach, gdy łososia wyjmiesz z zalewy, już go do niej nie wkładaj. Łosoś twardnieje, gdy leży w niej dłużej.

Łosoś marynowany i pyszny sos musztardowy

  • 2 łyżki musztardy dijon (lub innej ulubionej)
  • 1 łyżeczka octu winnego
  • 1 łyżeczka cukru lub miodu
  • pół szklanki łagodnego oleju
  • 1 żółtko (można pominąć)
  • pęczek koperku

Do gravlaxa doskonale pasuje ten musztardowy sos. W miseczce wymieszaj musztardę, żółtko, ocet i miód. Powoli, cienkim strumieniem, dodawaj olej i mieszaj sos. Dodaj posiekany koperek, odstaw, by sos się przegryzł. I gotowe!

A może szukasz niebanalnego prezentu dla czytającej mamy, siostry albo cioci? Sprawdź, czym kusi pełna humoru książka: O sagofilach i książkolubach słów kilka…”

Warto zrobić generalną próbę i przygotować mniejszą porcję na spróbowanie już teraz. Do dzieła!