Nie. MÓWIĘ NIE. Otwieram szeroko oczy i przyglądam się ludziom wokół. Nie potrafię przejść objętnie obok tego, co się dzieje w moim domu, w moim kraju. Bo wiem, że czasem słowo jest jak kamień.
Wiele lat temu proponowano mi wyjazd i pozostanie w Norwegii. Odmówiłam. Nie wyobrażałam sobie opuszczenia własnego kraju, chociaż Norwegię kocham i cenię jej mieszkańców. I to się raczej nie zmieni.
Dzisiaj, widząc, jak my tutaj się do siebie wzajemnie odnosimy, i jak dramatycznie od paru lat wzrasta poziom wszelakiej agresji, miewam ochotę, by stąd zniknąć. Bo tu już nikt w nikogo nie rzuca chlebem, tu ludzie schylają się, podnoszą z ziemi kamień i rzucają w drugiego.
Nie uznaję narzucania komukolwiek czegokolwiek. Jeśli idę do kogoś do domu, nie przestawiam mu przedmiotów na półce tak, jak mnie się bardziej podoba. Nie zmuszam, by polubił muzykę, którą się zachwycam.
A to dlatego, że sama nie lubię, gdy ktoś mnie do czegoś usilnie nakłania. Albo zmusza. Od razu budzi to mój sprzeciw. Tym bardziej nie godzę się, by nakazywano mi coś, co dotyczy najbardziej intymnej sfery życia i co dotyczy mnie samej, lub mnie i drugiego najbliższego człowieka.
Dlatego protestom się nie dziwię, wspieram je całym sercem.
A jednak płaczę rzewnymi łzami, widząc, jak ludzie słowa, kultury dają się wprzęgnąć w tę wulgarną słowną jatkę, która w ostatnich dniach zalała media społecznościowe. Ludzie i z jednej, i drugiej strony. Tacy, od których wymagam dużo więcej refleksji i mądrości.
Tu możesz przeczytać, do czego może prowadzić agresja słowna.
Rozumiem, że młodzi mają dość. Wiem, z czym im się kojarzy poprawność polityczna. I wielu starszych też ma dość. Tak jak ja. Tyle że tu nie chodzi o politykę. Tu chodzi o człowieczeństwo. Ten czy inny rządzący przeminie. I to całkiem szybko. Ale jest coś gorszego…
Wrogość, którą zdoła zasiać, pozostanie długo po nim.
Wulgarność to objaw bezsilności. Czasem nie wiadomo jak zareagować. Wtedy, jasne – można rzucić kamieniem.
Można też zdzielić kogoś TWARDYM SŁOWEM.
Tyle że słowa bolą dużo bardziej. Zostawiają trwalsze rany. Czasem takie nie do zagojenia. Coś o tym wiem.
Więc po co ten kamień? Łatwo dojść, do czego doprowadzi. To już widać od dawna.
Czy do sąsiada z klatki, z którym mijasz się co dnia, zamiast „dzień dobry” też powiesz „wyp…”?
Jeśli tak, to nie zdziw się, gdy za jakiś czas nauczyciel odezwie się do Twoich dzieci w klasie: „wyp…”.
To piękne zdjęcie główne: Janco Ferlič.
A jednak Nie tędy droga (opowiadanie – napisałam je w ramach kursu na platformie Warsztatpisarza.pl).
Najnowsze komentarze