Wielkanoc to najstarsze i najważniejsze święto chrześcijan. A jednak w każdym kraju i kręgu kulturowym inaczej się ten czas świętuje. Dla tysięcy Polaków mieszkających w Norwegii Wielkanoc nad fiordami może wydać się nieco dziwna…

Dla Norwegów Wielkanoc jest symbolem przejścia zimy w wiosnę i czasem najdłuższych ferii świątecznych. Gdy nadejdzie, chcą jak najszybciej umknąć z miasta na łono przyrody, i zastanawiają się, gdzie wyjechać i co ze sobą zabrać. Raczej nie myślą o mszy w kościele, daleko im do zadumy, która nam towarzyszy. Jeśli mają własny letni domek czyli hytte, wybiorą się właśnie tam, najchętniej z nartami i z dobrym kryminałem (tu przeczytasz o wyjątkowej norweskiej tradycji zwanej påskekrim).

Na świątecznych stołach pojawiają się – podobnie jak u nas – potrawy z jajek i na tym kończą się podobieństwa. W Norwegii chętnie jadają potrawy z baraniny i koniecznie domowej roboty chleb. A oprócz tego… oczywiście czekolada. Bo to słodyczą Norwegowie chcą przepędzić surową zimę i uczcić nadejście wiosny. Taka jest Wielkanoc nad fiordami.

Wielkanoc nad fiordami upływa pod znakiem słodkości (choć nie tylko). Norwegowie są wielkimi łasuchami. I może dlatego, że nie mają szczególnych tradycji wielkanocnych wypieków, muszą to sobie jakość zrekompensować. Więc zajadają się czekoladą. To podobno najwięksi czekoladożercy na świecie. Statystyczny Norweg zjada w ciągu roku 9,3 kg czekolady, a ponadto 6,2 kg innych produktów z zawartością kakao.

Czekoladowe obżarstwo

Już na cztery tygodnie przed Wielkanocą w Norwegii zaczyna się czekoladowe szaleństwo. W tym okresie sprzedaż czekolady i czekoladowych figurek wzrasta aż o 30%. Tysiące jajeczek, króliczków i kurczaczków przyodzianych w żółte i zielone ubranka przysiadają na sklepowych witrynach, ladach,  przy kasach, na półeczkach – wszędzie tam, gdzie może pojawić się przechodzień. 

A jak to się zaczęło

Według gazety Dagbladet pierwsza w Norwegii fabryka czekolady to Carl Kraffts Chocolade og Brødrene Ottesens Chocolade- og Bonbonfabrik. Wkrótce przybył im jednak konkurent – fabryka czekolady FREIA.

FREIA jest do dziś najbardziej znanym producentem czekolady w Norwegii. Fabryka powstała w 1889 roku i wkrótce rozrosła się, podbijając również szwedzki rynek jako MARABOU. Norweską jednak była, bo dziś już nie jest. Freię przejął koncern Mondelēz International (dawniej Kraft Foods).

Jak zdobyć klientów

Właściciele fabryki FREIA zastanawiali się nad tym, jak zwiększyć zainteresowanie swoimi produktami. W 1907 roku ogłoszono więc konkurs na ozdobienie puszki z kakao (tu zobaczysz, jak wyglądała). Konkurs zwyciężył 26-letni Oscar Kristoffersen. Kristoffersen marzył o tym, by zostać malarzem, a  jego rysunek z siedzącym marabutem najbardziej się fabrykantom spodobał. Oscar otrzymał aż 400 koron nagrody.

Smutna historia ambitnego artysty

Szczęście bywa przewrotne. 400 koron na początku XX wieku stanowiło pokaźną kwotę. Uszczęśliwiony Oscar postanowił przeznaczyć te pieniądze na studia malarskie we Włoszech. 23 czerwca 1908 roku wsiadł na pokład parowca Bekkelaget, zmierzającego do Włoch. Niestety parowiec zatonął niedługo po tym, jak wypłynął z Christianiafjord (dzisiaj Oslofjord czyli fiord wokół Oslo). Młody artysta nie przeżył tej podróży. Pozostał jednak w pamięci jako jeden z najbardziej znanych projektantów znaków towarowych.

Łasuchy znad Wisły

Czy my w Polsce możemy z Norwegami konkurować w ilości spożywanej czekolady? Nie bardzo. Choć czekoladę uwielbiamy, to jednak zjadamy jej znacznie mniej, bo „zaledwie” 6,3 kg rocznie na statystycznego Polaka.  Być może dlatego, że nie jesteśmy aż tak bogaci. Podobno spożycie czekolady i jej wyrobów jest czułym wskaźnikiem poziomu dochodów w gospodarstwach domowych. Jeśli dochody te spadają, spada spożycie czekolady. I odwrotnie: gdy dochód wzrasta, wzrasta sprzedaż czekolady. 

Szaleństwa ciąg dalszy

Ale nie tylko za czekoladą szaleją Norwegowie. Jest coś jeszcze, co odróżnia Wielkanoc nad fiordami od Świąt Wielkanocnych w innych krajach. A wszystko przez dwóch ubogich studentów i nierozłącznych kompanów, którzy spotkali się w 1922 roku przy kawiarnianym stoliku. Obaj cholernie się w życiu nudzili, każdy ich dzień wydawał się do siebie podobny. Tymczasem chcieli przeżyć coś nadzwyczajnego. A że nie mieli grosza przy duszy, postanowili dla zarobku i dreszczyku emocji… obrabować nocny pociąg do Bergen. Swoją akcję zaplanowali na 1 kwietnia – prima aprilis – w nadziei, że ta data zmyli policję. Czytaj dalej…